sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 5

Rano obudziły mnie promienie słońca,wpadające do pokoju.Jestem cała obolała,a Harrego nie ma.Jak mogłam być tak lekkomyślna?!Poszłam do łóżka z bipolarnym chamem.Dlaczego?Sama nie wiem.Teraz na pewno mnie zostawi,przecież chodziło mu tylko o to.Czekaj,czekaj...jeszcze chciał jakieś pieniądze.Nel jest najgorszą siostrą świata!Ciekawe,co teraz porabia?Pewnie siedzi z Cat i gada o głupotach.A ja jestem tu z jakimś szaleńce,który sam nie wie czego chce.Najpierw mnie porywa i żąda pieniędzy,potem poznaje mnie ze swoją rodziną,następnie mnie bzykając.O co tu chodzi?!Tak samo jak zadałam sobie to pytanie,tak Styles wparował do pokoju.
-Ubieraj się!-krzyknął jakby się czegoś bał.
-Co się stało?-podniosłam się do pozycji siedzącej i ze zdziwieniem patrzyłam na Harrego.
Mama go nie kocha?Coś go boli po wczoraj?A może to dla niego szok,że miał zabrać ode mnie kasę,a wylądowałam u niego w łóżku.Palant!
-Auto kurwa muchę przejechało-ups...ktoś wstał lewą nogą.
-Dobra,nie rób paniki.Podaj mi ubrania,a nie zachowujesz się jak chory psychicznie-spojrzał na mnie jakbym mu rodziców zabiła.
-Jak się zjesz,zejdź na dół i zjedź śniadanie-wyszedł z trzaskiem drzwi.
-Draka o rumaka-uśmiechnęłam się sama do siebie.
Podniosłam się leniwie z łóżka i podeszłam do szafy.Łał..Harry ma damskie ciuchy!Transwestyta?!Dobra,koniec żartów...nie mogę...transwestyta Styles!Ubrałam się w TO i zeszłam na dół.Po jego minie widać,że nie jest za dobrze.Usiadłam na krześle przy ogromnym stole.Boję się!
-Jedz,poczekam-powiedział ze swoim morderczym spojrzeniem,kurde.
-Mógłbyś powiedzieć o co ci chodzi?
-Mógłbym,ale nie chce.
-To po co ja tutaj jestem?!
-Uwielbiam na ciebie patrzeć.
-Tak?To bardzo ciekawe,ale czy to jedyny powód?-jego oczy znów miały łagodny zielony kolor.
-Nie,chciałbym zabrać cię do mojego ulubionego miejsca.Pamiętaj,jak kończy się ucieczka.To coś co pomiędzy nami powstało,nie daje ci prawa do wiania,gdzie pieprz rośnie.
-Ok,masz to jak w banku-skończyłam jeść moje śniadanie i zmyłam po sobie.
-Smakowało?-zapytał Harry.
-Było pyszne,ty gotowałeś?-odłożyłam umyte naczynia do suszarki.
-Tak,specjalnie dla ciebie,Nel-przytulił mnie od tyłu i położył swoją głowę na moim ramieniu.
Mam wielką ochotę dać mu w twarz.Do cholery,jak on może mówić o zaufaniu skoro powtarzam mu,że ''Jestem Eleanor'',a on swoje.Co za Styles!Ciekawe,co on ma pod tymi lokami.Odwróciłam się do niego i pocałowałam go.Jedno przyznam,całuje niesamowicie dobrze.Odsunęłam się od niego i popatrzyłam mu w oczy.Ach...jakie zielone.Swoja drogą,czy mu się gdzieś nie śpieszyło?
-To co?Gotowa?-pokazał swoje białe ząbki w szczerym uśmiechu.
-Tak,panie kapitanie.
-No to wio!-dostałam klapsa w tyłek.
-Playboy!
-Coś mówiłaś,króliczku?
-Chce marchewkę.
-To do Lou,ja nie mam.
-Kogo?
-Och...Nel,kiedy to skończysz?
-Eleanor,Harry uwierz mi.Jestem jej bliźniaczką-spojrzałam mu głęboko w oczy.
-A ja jestem Henry,bliźniak Harrego,który jest blondynem.
-Hej,Henry.
-To jest dziecinne i nie ma sensu,Nina.
-Mówisz o zaufaniu,a mnie nie słuchasz!
-Skoro jestem taki zły,to co tu robisz do kurwy?!-krzyknął Harry i miał złość wypisaną na twarzy.
-Jakiś psychol mnie przetrzymuje!
-O ty suko!Nie wyjdziesz stąd póki ci nie pozwolę!-przerzucił mnie przez ramie i zaniósł do pokoju,a potem rzucił na łóżko.Wziął klucz z komody i zamknął za sobą drzwi.Podeszłam do nich i zaczęłam uderzać o nie oraz krzyczeć.Jaki cham!
-Wychodzę i nie wiem,kiedy wrócę,suko!-usłyszałam jak z trzaskiem zamknął drzwi.
Osunęłam się po ścianie i płakałam.On ciągle uważa mnie za Ninę.Czy ktoś może mi do cholery pomóc?!Proszę?
**Perspektywa Niny**
Matko,ten prezes mnie przeraża,ale jest także strasznie przystojny.Jeśli on myśli,że się do niego odezwę to się grubo myli.Włożyłam jego wizytówkę za stanik i szłam w kierunku domu Evila.Co mam mu powiedzieć?Kasy nie mam i chuj z tym.Nie wiem jak to zrobię,ale muszę wyciągnąć El z łap tego seksualnie nie wyżytego i agresywnego chama.Pomimo tego,że czasami bywa dziwką i suką to ją kocham.Idąc w stronę domu Stylesa,zatrzymałam się widząc go wściekłego.Uuu...Eleanor przegięła.Schowałam się za drzewem i czekałam,aż odejdzie na bezpieczną odległość.Dobra,jak mam tam wejść?Podeszłam do drzwi i zaczęłam je szarpać.Nic,kurwa!Zaczęłam chodzić koło domu,szukając jakiegoś wejścia.Jest otwarty balkon!Och,panie Styles...główka jest zbyt zajęta pieniędzmi i Elką.Podeszłam do drzwi balkonowych i po cichutku weszłam do środka,spraszając czy nie zostawił swoich "przyjaciół" na warcie.Uff...nikogo nie ma.
-Eleanor,gdzie jesteś?!-krzyknęłam,czekając na jakikolwiek odzew ze strony brunetki.
-Na górze!Zamknął mnie na klucz!A tak w ogóle...co ty tutaj robisz?!-pff...nie muszę jej pomagać,jeśli lubi siedzieć w pokoju zamknięta na klucz w oczekiwaniu na chuja Harrego.
-Jak chcesz mogę sobie pójść!-odpowiedziałam wymijająco na zadane pytanie.
-Dobra,przepraszam!Pomóż mi!-weszłam na górę i szłam,kierując się głosem siostry.
Gdy wreszcie znalazłam te jebane drzwi,zaczęłam w nie mocno walić.Kurwa,to nic nie daje.Ja pierdole,jak mam jej pomóc?Nie mam kasy na ślusarza i nikt z mojego otoczenia nie jest w stanie dać tyle pieniędzy.Chwila...Malik!Do cholery,czy El jest tego warta?Jest...to moja siostra,do tego bliźniaczka.Wyjęłam wizytówkę ze stanika i wybrałam numer na moim białym telefoniku.
-El,zaraz spróbuję cię wyciągnąć!-słyszałam jak Elcia płacze.
Matko,robię to dla niej.Pomimo wszystko nienawidzę,kiedy moja siostra płacze.Mi też od razu pogarsza się humor.I nie myślcie,że to wina tych jebanych bliźniaczych więzi.Ja w to nie wierzę...stereotyp.Po długim oczekiwaniu,odebrała sekretarka jaśnie oświeconego kretyna w garniturze na który przeznaczyłabym pieniądze za sprzedaż domu i samochodu.
-Witam,w czym mogę pomóc?-zapewne przeszkodziłam tobie i twojemu szefuńciowi w bzykaniu.
-Chciałabym porozmawiać z panem Malikiem-kurde,to mi przez gardło nie przejdzie.
-A z kim mam przyjemność rozmawiać?-z jego osobistą dziwką,dobra koniec żartów.
-Z panną Niną Rudd.Byłam tu dziś z przyjaciółką...Katheriną Bunny-i pan Malik chciał się ze mną zabawić na swoim drewnianym biurku.
-O matko,już podaję-tak?To super!
-Słucham?-o Boże,to on!
Ten jego głęboki,erotyczny głos mówiący do mnie.Nel,przestań do cholery,dlaczego on jest taki przystojny i pociągający?Boję się go,ta jego zimna,onieśmielająca aura.Czuję sie przy nim jakby to znów wróciło...ta fobia...ten pechowy dzień,który miał być najlepszym w moim życiu,a stał się tym o którym chce zapomnieć.Zaczęłam nerwowo bawić się palcami,boję się...nie zrobię tego.Myśl o Eleanor!To twoja siostra,Nina.
-Cz...cze...cześć-wydusiłam z siebie.
-Panna Nina Rudd,tak?-Malik w co ty grasz?!
-Ta...tak-kurde,Elka pamiętaj dla niej.
-Wiedziałem,że zadzwonisz,ale nie spodziewałem się tego tak szybko.

-Panie Malik mam wielką prośbę.Może pana to śmieszyć,ale robię to dla siostry-jestem debilką i zdaje sobie z tego sprawę.
-Jestem do pani dyspozycji-aż czułam to,że dumnie się uśmiecha.

-Potrzebuję pieniędzy na ślusarza.Obiecuję,że oddam w najbliższym czasie-taa...marzenia ściętej głowy.
-Nie musisz,gdzie jesteś podeślę do ciebie kogoś-podałam mu adres.
-Ok,zaraz ktoś będzie.Do widzenia.
-Um...tak do widzenia-chyba do nie widzenia,ale ci...

Rozłączył się,a ja stałam tam chwilę bez ruchu myśląc co zrobiłam.Odwróciłam się i usiadłam,opierając się o ścianę.Wzięłam telefon,włączyłam sobie Pou i czekałam na przyjazd pana od zamków.Po 10 minutach już tu był.Wstałam i uśmiechnęłam się do siebie.Lecz nie na długo,gdyż tuż za nim szedł Malik.O cholera!
-Nina,kto to idzie?!-krzyknęła zaniepokojona El.
Przygryzłam nerwowo wargę i obserwowałam każdy jego ruch.Stanął naprzeciwko mnie,a potem wyciągnął wargę z pomiędzy moich zębów.Tracę oddech,serce wali mi jak oszalałe.Nie wiem co myśleć i jak się zachować.
-Witam,panno Rudd.Chyba lubimy się widywać.Ps.Proszę nie przygryzać wargi,to strasznie frustrujące-w jego oczach zobaczyłam pożądanie.Teraz ja potrzebuję pomocy...